Niektóre problemy formalno-prawne dotyczące zamówień  publicznych w handlu uprawnieniami do emisji CO2 są już rozwiązane - szkoda tylko, że tak późno.


Nader często polska rzeczywistość przypomina Kafkę albo Mrożka. W obszarze prawa szczególnie. Sfera handlu uprawnieniami do emisji CO2 jest tu dobrym przykładem. W pierwszym trzyletnim okresie rozliczeniowym 2005-2007 polskie przedsiębiorstwa miały znaczną nadwyżkę uprawnień i prześcigano się w szacunkach, jak wiele na tym zarobią. Ceny uprawnień w owym czasie kształtowały się na wysokim poziomie - przynajmniej na początku pierwszego okresu rozliczeniowego. Ktoś kto mógł wtedy sprzedać nadwyżkę uprawnień, mógł naprawdę na tym zarobić. Cóż z tego, skoro Polska - wieczny spóźnialski Europy - nie implementowała we właściwym czasie  przepisów umożliwiających handel emisjami a kiedy już to zrobiła, ceny uprawnień spadły do poziomu, gdzie różnica pomiędzy sprzedażą a umorzeniem uprawnień przestała mieć większe znaczenie.

W drugim okresie rozliczeniowym 2008-2012 alternatywa jest już jednak całkiem inna. Po dylematach pierwszego okresu rozliczeniowego (zarobić lub nie zarobić) przyszedł czas na rozwiązanie kwestii: stracić bardzo dużo czy stracić troszkę mniej. I znów wiele wskazuje, iż dla Polski (mniejsza o przyczyny) dedykowana jest ta pierwsza opcja. Podnoszone dzisiaj powszechnie zagrożenie wynikające z braku przyznania dla energetyki odpowiedniej ilości uprawnień, jest jedną stroną medalu, drugi - nie mniejszy - problem stanowi okoliczność, iż polska energetyka nie bardzo mogła te brakujące uprawnienia kupić. Przepisy o zamówieniach publicznych nakazywały bowiem stosować do zakupu uprawnień do emisji przepisy o przetargach. Każdy, kto choć trochę zna się na handlu tym specyficznym towarem, wie, iż cena emisji jako towaru giełdowego jest zmienna w czasie i rozpisanie przetargu z półroczną perspektywą (na co wskazuje praktyka zamówień publicznych) jest przedsięwzięciem obarczonym znacznym ryzykiem cenowym - skrzętnie wycenianym przez potencjalnych oferentów. Oferty, jakie otrzymalibyśmy (o ile by wpłynęły), byłyby bardzo drogie - w stosunku do aktualnej wyceny rynkowej.

Ale cóż - skoro polskie prawo nie przewidywało innej drogi - innego wyjścia, niż ta karkołomna procedura, nie było. Potrafimy, jak widać, skutecznie komplikować rzeczy proste - szkoda, że inni na tym zarabiają a polskie przedsiębiorstwa tracą.

Dla porządku należy zauważyć, iż polski Urząd Zamówień Publicznych dostrzegł jednak w swoim czasie pewne wyjście z sytuacji - mianowicie dla zakupów uprawnień na giełdzie dopuścił zastosowanie procedury zamówienia z wolnej ręki. Paradoks tkwił jednak w tym, iż ten korzystny dla przedsiębiorców wyjątek był jednocześnie w praktyce eliminowany przez liczne doprecyzowania, jakie w tej materii dla trybu wolnej ręki przewidziano w innym równoległym projekcie nowelizacji ustawy - Prawo zamówień publicznych.

W ten sposób jeszcze trudniej było wytłumaczyć, dlaczego wykorzystywane w całej zachodniej Europie rozmaite instrumenty finansowe związane z obrotem uprawnieniami do emisji (w tym także zamiana na tzw. CER) w Polsce niestety nie mogły się przyjąć. A szkoda, gdyż ich celem jest właśnie ograniczenie ryzyka związanego ze zmiennością cen uprawnień, co w sytuacji niedoboru w polskich przedsiębiorstwach może mieć spore znaczenie dla zarządzania płynnością.

Obrót uprawnieniami na rynku europejskim najczęściej jest dokonywany przy wykorzystaniu transakcji telefonicznych w oparciu o zestandaryzowane ramowe wzorce umowne typu IETA, ISDA, EFET. Wg konstrukcji tych wzorców obie strony umowy mogą wystąpić zarówno jako sprzedający jak i kupujący. Zasady stosowane w europejskim handlu emisjami w znacznym stopniu utrudniają lub wręcz uniemożliwiają stosowanie zasad i trybów udzielania zamówień przewidzianych przepisami o zamówieniach publicznych. Nic dziwnego, iż po długim okresie niepewności oraz praktycznego paraliżu handlu uprawnieniami do emisji w polskich podmiotach podlegających systemowi zamówień publicznych, kolejna nowela ustawy - Prawo zamówień publicznych wprowadziła zwolnienie handlu uprawnieniami z obowiązku stosowania tej ustawy (patrz: art. 4 pkt 3 lit. k aktualnej ustawy). Okazało się, iż taka nowelizacja w niczym  nie narusza obowiązujących przepisów europejskich. Nowela weszła w życie jednak dopiero w drugim okresie rozliczeniowym 2008 - 2012.

Ograniczenia przydziału emisji wprowadzone przez Komisję Europejską są okolicznością w pewnym stopniu niezależną od polskich czynników decyzyjnych. Nie można tego powiedzieć o krajowych regulacjach prawnych, na które mamy przecież wpływ. Warto odpowiednie działania podejmować we właściwym czasie, gdyż chyba nikt nie ma już dzisiaj wątpliwości, iż jakość stanowionego prawa ma realny wpływ na tempo rozwoju polskiej gospodarki.


_______________________________________

Jak handlować uprawnieniami do emisji CO2 - zagadnienia formalno-prawne na gruncie ustawy Prawo zamówień publicznych © by Michał Głowacki www.ochronaklimatu.com
Ten dokument może być używany, kopiowany i rozpowszechniany bez ograniczeń, pod warunkiem, że każda kopia będzie zawierać tę notę o prawach autorskich. This document may be freely used, copied and distributed on the condition, that each copy shall contain this copyright notice.

 

Dbamy o Twoją prywatność

Poprzez kliknięcie "Akceptuję" wyrażasz zgodę na zainstalowanie i przechowywanie plików typu cookie na Twoim urządzeniu końcowym i użycie danych geolokalizacyjnych w celu optymalizacji działania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w dokumencie Polityka Prywatności.